OFF ogłasza kolejnych artystów! || OFF FESTIVAL 2018!
Katowicki OFF Festival powiększa swój line up i ogłasza kolejnych artystów którzy wystąpią podczas tegorocznej edycji w Dolinie Trzech Stawów.
W nowych ogłoszeniach dołaczyli:
Aurora
Jej debiutancki, wydany w 2016 roku album, nosi tytuł „All My Demons Greeting Me as a Friend”, co wiele mówi o muzyce Norweżki. Z jednej strony mamy bowiem jej krystaliczny głos i chwytliwe, popowe melodie, z drugiej – chłód i podskórny niepokój. Piosenki tak mroczne i przyjazne zarazem śpiewa się tylko w Skandynawii.
Aurora Aksnes zaczęła tworzyć muzykę jako sześciolatka, jako nastolatka podpisała kontrakt z Decca Records, a kolejne lata to nieprzerwane pasmo sukcesów – znakomicie przyjęte single i płyta, trasy koncertowe, występy na największych festiwalach. Na początku br. wyrwała się z tego pędu, zaszyła w lesie we Francji, by skończyć drugi album. Podobno usłyszymy go jeszcze przed OFF Festivalem.
Yasuaki Shimizu
Japoński kompozytor, producent i saksofonista, którego karierę można liczyć już w dekadach. Współpraca chociażby z Ryuchi Sakimoto, Helen Merrill, Björk, Billem Laswellem, czy Peterem Greenawayem (przy soundtracku do „The Pillow Book”) świadczy o tym, z artystą jakiego formatu mamy do czynienia. Niedawne reedycje kilku wybitnych, ale raczej kultowych niż popularnych płyt z początków jego kariery, na nowo odkryły muzykę Yasuaki dla zachodniej publiczności. Jej istoty nie sposób uchwycić słowami, bo saksofonista płynnie lawiruje pomiędzy jazzem, muzyką poważną, popem, a tradycjami muzyki japońskiej, ale trzeba to usłyszeć.
Yellow Days
W 2017 roku George van den Broek skończył 18 lat, ale osiągnął też artystyczną dojrzałość. Jego debiutancki album „Harmless Melodies” to nie propozycja kogoś, kto się dobrze zapowiada, to manifest artysty, który wie, czego chce i jak to osiągnąć. Yellow Days jest songwriterem na miarę XXI wieku. Te jego lamenty mają w sobie szlachetność zakurzonych przebojów soulowych amantów sprzed dekad, ale też intymną atmosferę muzyki tworzonej w samotności i tylko dla siebie. Potrafią skusić ładną melodią, ale i zaskoczyć zupełnie współczesną partią syntezatora czy psychodelicznym skokiem w bok. Idealna ścieżka dźwiękowa do bezsenności pełnej sercowych rozterek.
Legendarny Afrojax
„Gdybym grał koncert na Narodowym…” – snuje plany Legendarny Afrojax w utworze „Nowy poziom deprawacji” z płyty „Nagrałem to, bo nie miałem kasy”. Co by było gdyby, dowiecie się na jego koncercie na OFFie, choć mamy nadzieję, że to tylko licentia poetica… Afrojax, czyli Michał Hoffmann, dał się poznać jako wokalistka, kompozytor, producent i tekściarz, m.in. Afro Kolektywu i Poradni G. W swojej działalności solowej pozwala sobie jednak na przekraczanie granic, do których nie tylko nie zbliżał się w tamtych zespołach, ale które są tabu nawet dla największych polskich muzycznych buntowników. Podstawia nam pod nos krzywe zwierciadło i widok jest wyjątkowo obrzydliwy, ale na swój sposób oczyszczający. „Przecież ostrzegałem” – nosił tytuł debiut płytowy Legendarnego Afrojaxa. My również ostrzegamy.
Sorja Morja
Senne, słodko-gorzkie wizje, w których nostalgiczne wspomnienie przeszłości miesza się z doświadczeniem codzienności tu i teraz. Na poziomie muzycznym równie fascynujące zestawienie dosadności post-punka z wrażliwością Stereolab, wpływów Lady Pank i Papa Dance. Debiutancki album Ewy Sadowskiej i Szymona Lechowicza, zatytułowany „Sorja”, choć krótki, bo niespełna półgodzinny, jest jedną z najbardziej intrygujących rodzimych płyt minionego roku.
Ariel Pink
Z dumą informujemy, że Ariel Pink – którego koncertu z 2011 nie da się zapomnieć – nie tylko powróci w tym roku do Katowic, ale będzie też kuratorem jednego dnia na Scenie Eksperymentalnej.
Nostalgia – czy jak chce brytyjski krytyk Simon Reynolds: retromania – rządzi kulturą popularną od dobrej dekady. Najczęściej przybiera nieciekawe oblicze towaru, który już raz został sprzedany i zużyty, za to ma nowe opakowanie. Jeśli jednak wskazać jednego artystę, który ze składników przywiezionych wehikułem czasu z lat 60. i 70. potrafi zbudować zupełnie nową, ekscytującą jakoś – jest nim Ariel Pink. Przed nim chillwave był tylko ciekawostką, dzięki niemu stał się formą sztuki, na którą składają się dźwięki i kostiumy wypożyczone z przeszłości, ale też autentyczne, zawsze aktualne emocje. Jego wydana w ubiegłym roku płyta „Dedicated to Bobby Jameson” jest hołdem dla amerykańskiego wokalisty, którego kariera legła w gruzach w wyniku serii niefortunnych zdarzeń. Ma się jednak wrażenie, że nadwrażliwy Ariel Pink pochyla się na niej – na poprzednich albumach też – nad wszystkimi, którzy są niedoskonali, zagubieni, niedopasowani. „Dzięki tej muzyce czuję się mniej samotny” – napisał w komentarzu do klipu Ariel Pinka jeden z fanów. Trudno o lepszą recenzję.
…And You Will Know Us by the Trail of Dead grają „Source Tags & Codes”
„Source Tags and Codes wciągnie cię, rozszarpie na kawałki, poskłada w całość, wyliże do czysta twe rany i odeśle z powrotem w świat, z poczucie straty i nadziei zarazem. I już nigdy nie będziesz taki sam” – taka recenzja w serwisie Pitchfork (poparta kompletem punktów) towarzyszyła premierze trzeciej płyty …And You Will Know Us by the Trail of Dead (2002). Nagrywając swój pierwszy duży album dla wytwórni Interscope Teksańczycy zdawali sobie sprawę z towarzyszących im oczekiwań i dzielnie stawili im czoła, przelewając w tę płytę wszystko, czego mógł się nauczyć gitarowy zespół w Ameryce lat 90. Znaleźli sobie własne miejsce, gdzieś pomiędzy melancholią The Smashing Pumpkins, brawurą Sonic Youth a wyobraźnią Mercury Rev. I choć od tamtej pory minęło sporo czasu, mierzonego również kolejnymi świetnymi płytami Trail of Dead, dobrze się stało, że Amerykanie postanowili przypomnieć sobie i nam o tamtym triumfie.
Nanook Of The North
Kompozytor i skrzypek Stefan Wesołowski, wybitny przedstawiciel nurtu neoclassical, zasłużenie chwalony za wydany w ubiegłym roku album „Rite of the End”. Piotr „Hatti Vatti” Kaliński – był gitarzysta punkowego Gówna, obecnie ceniony i wszechstronny producent, znany z nagrań solowych, ale też współpracy m.in. z Noonem i Misią Furtak. Wydawać by się mogło, że niewiele ich łączy, ale pozory mylą. Płytą nagraną na Islandii, która jest nową ścieżką dźwiękową do blisko stuletniego filmu dokumentalnego „Nanuk z Północy” Roberta J. Flaherty’ego, Wesołowski i Kaliński stworzyli spójny, wiarygodny muzyczny świat. Miejsce piękne i zimne, przyciągające i niepokojące zarazem. Debiut Nanook of the North znajdziecie na listach najlepszych polskich płyt 2018 roku. Na OFFie znajdziecie ich pół roku wcześniej.
Wednesday Campanella
Naprawdę nazywają się Suiyōbi no Campanella, ale wychodząc z założenia, że fanom poza Japonią może być trudno to zapamiętać, na zagranicznych rynkach funkcjonują pod szyldem Wednesday Campanella. O ile jednak z nazwą można mieć kłopoty, o tyle muzykę grupy pamięta się już – i wielbi – od pierwszego przesłuchania. To wybuchowa mieszanka J-popu, hip-hopu, funku i tanecznej elektroniki, która nawiązuje do przepychu i bezwstydu lat 80. Po serii znakomicie przyjętych płyt wydanych wyłącznie w Japonii, w 2016 roku przyszedł czas na międzynarodowy debiut w postaci mini-albumu „UMA”. Kolejny krok na Zachód to dla Wednesday Campanella duża płyta „Superman” (2017), którą „The Japan Times”, największy dziennik w Kraju Kwitnącej Wiśni, powitał słowami: „Czyżbyśmy mieli do czynienia z albumem, który ocali mainstreamowy J-pop?” Nie wiemy, czy ocali, ale wiemy na pewno, że wspaniale go wzbogacił – tak jak wizyta Wednesday Campanella wzbogaci program naszego festiwalu.
Housewives
Wielu zastanawia się, czy w drugiej dekadzie XXI wieku da się jeszcze w gitarowej muzyce zrobić coś nowego i oryginalnego. Nieliczni po prostu to robią. Do tego drugiego grona zalicza się kwartet z Londynu, który na bazie intensywnych, monotonnych rytmów kreuje świat łączący post-punk z noisem i industrialem, choć właściwie wymykający się wszystkim tym łatkom. This Heat i Einsturzende Neubauten doczekali się godnych, odważnych następców.
Or:la
DJ-ka i producentka, która zręcznie porusza się w świecie „po” – ze strzępów dubstepu, garage i house’u buduje własną, fascynującą historię, po raz pierwszy opowiedzianą na jej producenckim debiucie „UK Lonely” (2016). Pochodzi z małego miasteczka w Irlandii Północnej, ale pierwsze profesjonalne kroki stawiała w klubach Liverpoolu. Coraz rzadziej można ją tam spotkać, bo w ślad za tytułem „Breakthrough DJ of the year”, przyznanym jej przez „DJ Mag”, posypały się zaproszenia z całego świata.
Bass Astral x Igo
Basista Kuba Tracz i wokalista Igor Walaszek spotkali się w rockowym zespole Clock Machine, ale pewnego dnia postanowili pograć razem muzykę taneczną. Nie mieli doświadczenia, ale talent i energię. Już debiut – „Discobolus” (2016) – przekonywał, że mamy do czynienia ze zjawiskiem godnym uwagi, a wydany pod koniec 2017 roku album „Orell” nie pozostawia wątpliwości. Zachwyca świetnymi melodiami, żywą produkcją i energią, której nie da się udawać. Ale płyty to jeszcze nic: krakowski duet słynie z live actów i w Katowicach przekonacie się dlaczego.
Podczas tegorocznej edycji OFF Festivalu wystąpią również wcześniej ogłoszeni: Grizzly Bear, Clap Your Hands Say Yeah z płytą „Some Loud Thunder”, Marlon Williams, John Maus, Big Freedia, Turbonegro, Egyptian Lover, Oxbow, Bishop Nehru, King Ayisoba, Jacques Greene, The Brian Jonestown Massacre, Jon Hopkins Live, Hańba!, Furia, The Como Mamas, Coals, Moses Sumney, Aurora, Yasuaki Shimizu, Yellow Days, Legendarny Afrojax oraz Sorja Morja.
OFF Festival Katowice 2018 odbędzie się w dniach 3-5 sierpnia, w Dolinie Trzech Stawów. Trzydniowe karnety w cenie 290 zł możecie już kupić w OFF Sklepie. Cena ta obowiązuje do 15 kwietnia lub do wyczerpania biletów z drugiej puli! W sprzedaży są już również bilety na pole namiotowe, w cenie 70 zł.
Bilety kupicie tutaj:
http://off-festival.pl/pl